piątek, 15 marca 2013

Seks w wielkim mieście



Charakterystycznym elementem Amsterdamu jest Dzielnica Czerwonych Latarni, która sławna jest na całym świecie. Jest odwiedzana przez mnóstwo turystów, głównie z ciekawości, ze względu na swój dosyć nietypowy charakter, jak i aspekty związane z kulturą oraz historią tego miejsca. Skąd wzięła się w ogólne nazwa tej dzielnicy? Czy warto choć na chwilę się tam zapuścić? Jasne!

Rosse buurt, czyli Dzielnica Czerwonych Latarni – nazwa pochodzi od lamp, które swoim kolorem oznaczały domy publiczne. Takich miejsc na świecie jest trochę. Nie tylko w Holandii. Ale jedno z tych najsłynniejszych znajduje się właśnie w tym kraju, w Amsterdamie - De Wallen. To dosyć duży obszar – aż 6500 metrów kwadratowych, na których znajduje się mnóstwo sklepów z akcesoriami erotycznymi, małe muzeum seksu (większe znajduje się w innej części miasta), kluby ze striptizem oraz naprawdę wiele pokoików, w których siedzą miłe panie chętne do zaoferowania uciech cielesnych.

Czy trzeba się bać tego miejsca czy można tam wejść „na luzie”? Oczywiście, że nie ma tam nic strasznego, ta część miasta odwiedzana jest przez całe mnóstwo turystów i nie jest zarezerwowana wyłącznie dla grupy konsumentów usług seksualnych. Obecność na tej dzielny nie jest równoznaczna z deklaracją chęci korzystania z usług dam do towarzystwa – nie martwmy się więc, nie będziemy tam tak postrzegani. Nie mniej jednak odradzałbym zapuszczać się w te rejony rodzinom z dziećmi – niczym na wystawach sklepowych panie prezentują to, co mają najlepszego do zaoferowania – pozują w seksownej bieliźnie, wyginają się i tańczą :)
 
Zastanawiacie się jak to możliwe, że to wszystko jest legalne. Od 1988 roku uznano, że można oferować usługi seksualne legalnie, ale nie na ulicy. Dlatego też De Wallen pełne jest witryn, z których przechodnie mogą poznać aktualną „ofertę”. Działają także domy publiczne. Mimo że prostytucja jest legalna, nie eliminuje to jednak problemu nieczystego seks-biznesu. 

Pomnik nieznanej prostytutki
Wracając do tematu muzeum seksu. Amsterdam, jak już zapewne wiecie, jest miastem gdzie jest najwięcej muzeów – ponad 40 budynków, z tego co pamiętam. I znajdziecie tam dosłownie wszystko – jest muzeum Heinekena, Van Gogha, piłki nożnej i… oczywiście seksu (są dwa – jedno małe na De Wallen, i jedno większe). To najbardziej popularne zwie się Venus Temple, czyli Świątynia Wenus. Zdania na temat tej jakże interesującej atrakcji są podzielone  - część moich znajomych mówiła, że bawiła się tam przednio (nie wiem na czym ta zabawa mogła polegać :)), a część mówiła, że kupienie biletu to wyrzucenie pieniędzy w błoto, że nie warto tam się wybierać – jest to po prostu lep na turystów. Zdania są zatem podzielone. Co możemy znaleźć w Muzeum Seksu? Na pewno archiwalne zdjęcia i rysunki, a także ciekawe rzeźby… Nie będę się zagłębiał w opisywanie ekspozycji. 

Te opisy pokazują jak bardzo liberalne podejście mają Holendrzy do spraw związanych z cielesnością :)

1 komentarz: