Wielkanoc zbliża się
już wielkimi krokami. Dlatego ten wpis chciałbym poświęcić obchodom tego święta
w Holandii. W tym roku będzie na pewno wiele czekoladowych jajek i zajączków,
dużo jedzenia i… gigantyczne ognisko! Trzeba jednak zaznaczyć, że większość
Holendrów nie obchodzi tych świąt. Jednak pozostali jakoś tam świętują :)
Zobaczmy jak...
Cześć Holendrów,
korzystając z kilku wolnych od pracy dni, decyduje się na krótki wyjazd, czy to
zagraniczny, czy krajowy. Pozostali, którzy postanowili zostać w swoich domach,
będą spędzać święta w miłej i bardzo spokojnej atmosferze. Wiadomo, że
Holendrzy do kościoła chodzą rzadko (albo wcale), ale część z nich wybiera się
na niedzielną mszę (ale jest to chyba gatunek na wymarciu).
Wielkanocna niedziela
to dzień bardzo spokojny, który spędzany jest przede wszystkim w rodzinnym
gronie, ale zaprasza się także znajomych oraz sąsiadów. Najważniejszym punktem
tego dnia jest wspólny posiłek, ale nie tak jak w Polsce – śniadanie. W
Holandii może to być także wczesny obiad, czy tak zwany brunch (od breakfast i
lunch – coś pomiędzy śniadaniem a obiadem). Przygotowywane są specjalne
potrawy, oczywiście ich głównym składnikiem są jajka – nie mogłoby być inaczej
:). Do tego dochodzi specjalny chleb, który serwowany jest na słodko, znajdują
się w nim bakalie i marcepan. Nazywa się paasstol. Na Wielkanoc w Holandii (co
może zdziwić Polaków) je się dużo ryb wędzonych, a także… owoców morza, przede
wszystkim krewetek. Nie byłoby prawdziwych świat oczywiście bez czekolady w
postaci jajek i zajączków. Niektóre rodziny bawią się w chowanie słodyczy w
domu i ogródku. Zadaniem dzieci jest ich odnalezienie łakoci, które schował
wielkanocny zając zwany paashaas – chyba najlepszy moment tego dnia :),
wyczekiwany przez wszystkich amatorów czekoladowych rarytasów.
Polowanie na czekoladowe
jajka jest tak popularne, że odbywają się w tej dziedzinie większe zawody –
ludzie grupują się i szukają jajek na większych obszarach, a ten kto zbierze
ich największą ilość zdobywa główną nagrodę – wielkiego czekoladowego zająca!
Jeszcze jedną popularną
zabawą (którą też znam z Polski) jest Eiertikken, czyli rywalizacja na twarde
jajka – dwie osoby stukają się czubkami jajek, a wygrywa ten, którego jajko nie
pęknie. Nie wiem jeszcze co można zdobyć wygrywając tę dyscyplinę – może jajko
przeciwnika?
Ciekawym zwyczajem
jest palenie ognisk, ale nie takich z kilku gałązek, a usypywanie całych stosów
z ogromnych ilości drewna (i tego, co jest pod ręką). Takie wielkie ognisko to
paasvuur. Ta tradycja podtrzymywana jest na wiejskich terenach Holandii, w jej
północnej i wschodniej części (Drenthe, Groningen, Gelderland, Twente). W
Twente organizowane są nawet zawody na najwyższy ogień. Widok jest podobno
niesamowity (widziałem co prawda na razie tylko na YouTube, ale chciałbym tego
doświadczyć na żywo)! A co z symboliką tego zwyczaju? Oprócz dostarczania
lokalnej ludności rozrywki polegającej na puszczeniu czegoś z dymem, ma to
chyba związek z jakimś pogańskim obrządkiem :) Muszę to jeszcze zbadać…
W wielkanocny
poniedziałek w Holandii nie ma szaleństwa związanego z polewaniem wodą
wszystkiego co się rusza :) A to naprawdę szkoda, bo zwyczaj zawsze mi się
podobał, choć ostatnimi laty temperatura powietrza w Polsce nie sprzyjała takim
rozrywkom. Ten dzień z reguły wygląda tak jak niedziela. Znów zasiada się to
całkiem nieźle zastawionego jajami (i nie tylko) stołu. Sklepy i inne
instytucje są raczej zamknięte, dlatego też ludzi starają się zająć czymś innym
niż shoppingiem – korzystając z rozpoczynającej się wiosny wsiadają na rowery i
udają się na wycieczki, spacery. Albo po prostu oglądają telewizję. czasem
zdarzy się, że w ramówce znajdzie się jakiś film tematyczny, typu
"Pasja".
...efekt końcowy jest bardzo spektakularny! |
A jak Wy spędzacie
tegoroczne święta? W Polsce czy w Holandii?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz