czwartek, 6 grudnia 2012

Mikołaj tuż tuż...


Stary, poczciwy Sinterklaas :)
Dziś w Polsce św. Mikołaj przylatuje na saniach i rozdaje prezenty :) Jak tu go nie kochać! W Holandii był już wczoraj – i to w trochę innej postaci. Jakiej? Postaram się Wam nakreślić jego profil psychologiczny :P

Po pierwsze, nazywa się Sinterklaas, i co najbardziej rzuca się w oczy – nie ma sań ani reniferów. Nie ma więc czerwononosego Rudolfa, nie słuchać dzwonków sań. Ale to nie znaczy, że nie jest fajnie. Sinterklaas przypływa do Holandii na bardzo ładnym statku parowym. Łączy się to z niesamowitą paradą. Przybycie Mikołaja jest co roku relacjonowane przez holenderską telewizję i oglądane przez mnóstwo ludzi. W tym roku przypłynął już 17 listopada. Od tego czasu odwiedza poszczególne miasta Holandii. W Tilburgu był już następnego dnia po przybiciu do brzegów Niderlandów :)

Pomocnicy Sinterklaasa - strach się bać takiej ekipy
Co jest dla mnie najciekawsze – pomocnicy Sinterklaasa. Są naprawdę dziwni. To umalowani na czarno ludzie w śmiesznych strojach. Na miejscu holenderskich dzieci bałbym się tych ludzików. Chodzą po ulicach, robią sobie jaja z ludzi, ale jak przyjdzie co do czego to rekompensują swoje złośliwe zachowanie wkładaniem prezentów do bucików. Przynajmniej tyle :)
Dlaczego pomocnicy Mikołaja mają takie czarne twarze? Zawsze myślałem, że to od sadzy, którą brudzą się wchodząc do domów przez komin. Ale to nie do końca tak jest – przeczytałem ostatnio o zupełnie innym wyjaśnieniu. Czarne Piotrusie (tak nazywają się te ludki) są czarne dlatego, że były to kiedyś złe demony albo inne wcielenie szatana – stąd są czarne – osmolone od ognia piekielnego czy coś w tym stylu. Jednak ich zła natura została ujarzmiona przez sympatycznego starca w czerwonym kubraku. Jedyne co zostało z ich poprzedniego stylu życia to hobby – robienie psikusów. Ale poza tym są bardzo miłe, i większość dzieci się ich nie boi. Ja i tak wolę wersję z wchodzeniem do komina i brudzenie się sadzą, wydaje się bardziej optymistyczna.

Prezenty są rozdawane przez Sinterklaasa już 5 grudnia. Następnego dnia ten Pan się ulatnia i wraca do ciut cieplejszej Hiszpanii, w której podobno mieszka. Facet ma się nieźle, bo pracuje tylko jeden dzień w roku, a resztę czasu spędza w pięknej i słonecznej Hiszpanii. Ciekawe czy chodzi na mecze Barcy. A może woli Real? Pewne jest to, że jest już w cieplejszym klimacie, trochę mu zazdroszczę :)
Holenderski Sinterklaas zamienił sanie na statek parowy..
Święto Sinterklaasa jest obchodzone bardzo hucznie, na prezenty dla dzieci „Mikołaj” wydaje całkiem sporo pieniędzy. Od momentu jego przybicia do brzegów Holandii wszystkie sklepy dają znać o tym, że rozpoczął się sezon na upominki. Ulice są pełne reklam, w telewizji też wszystko wskazuje na obecność słynnego pana w czerwieni. Nic nowego, szał tak jak w Polsce przed gwiazdką :)


Jeszcze jeden zwyczaj typowo mikołajowo-holenderski. W dniu Sinterklaasa rzuca się różnymi słodyczami na podłogę w domu. Dzieci później szybciutko je zbierają. Przypomina mi to trochę polskie wesele, gdzie parę młodą obrzuca się monetami i wszystkie dzieciaki rzucają się na kolana, aby jak najszybciej pozbierać te wszystkie grosiki...:) Gdyby to chociaż były pięciozłotówki..

Są też typowo mikołajkowe wypieki. W tym czasie jada się przede wszystkim pyszne pierniczki, które nazywają się Pepernoten oraz Kruidnoten. Mają aromat anyżowy lub korzenny, są całkiem smaczne. Jeśli macie okazję spróbować to polecam, bo raczej trudno będzie je kupić poza sezonem. Holenderskie słodycze są ogólnie całkiem dobre, a jedzenie tych mikołajowych zainspirowało mnie do kolejnego wpisu o holenderskim jedzeniu, ale tym razem coś na deser, czyli wszelkie ciasta i inne wypieki coming soon :)

W tym roku mam okazję cieszyć się z mikołajowych prezentów przez 2 dni. Żyję w Holandii więc prezent od Sinterklaasa już mam – byłem przecież grzeczny! A dziś spodziewam się paczki z Polski – przecież stary polski Mikołaj nie może zapomnieć o SeBie :)

Co chcielibyście dostać w prezencie od Sinterklaasa? Zastanawiam się jaki był najciekawszy i najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostaliście... :)

2 komentarze:

  1. Według innej legendy Zwarte Piet był etiopskim chłopcem o imieniu Petrus, którego Sinterklaas kupił na targu niewolników w Mirze, i któremu podarował wolność, zaś chłopiec z wdzięczności pozostał u boku swojego wybawcy. Z biegiem czasu jego imię zostało uproszczone do Piet.
    W miarę jak upowszechniła się w Niderlandach wiara o pochodzeniu Sinterklaasa z Hiszpanii, coraz częściej utożsamiano Zwarte Pieta z mauretańskim, nieporadnym młodzieńcem mówiącym na migi. Taki wizerunek Zwarte Pieta był popularny aż do połowy XX wieku.
    Coraz powszechniejsza emigracja Afrykańczyków do Europy oraz rozwój wzajemnych kontaktów przyczyniły się do zmiany wizerunku. Zwarte Piet stał się respektowanym asystentem Sinterklaasa, praktycznie pozbawionym elementów łączących tę baśniową postać z niewolnictwem i przeszłością kolonialną Holandii. To z wikipedii. Sądząc po stroju zwarte pita i jego czarnej fizjonomi ze złotymi kolczykami charakteryzujących plemiona czarnego lądu - bardziej skłaniam się do przekonania, że zwarte piet był zdobyczą kolonializmu, być może przywieziony przez jakiegoś biskupa lub misjonarza,ubrany w ówczesny "cywilizowany strój", żeby przedstawić go na dworze kólewskim i ludności jako dowód imperializmu i zdobyczy Holandii. No i zadomowił się. Może dlatego nie spotyka się go w innych krajach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też jest ciekawa teoria :) I bardziej racjonalna niż demony, które zostały ujarzmione przez Sinterklaasa hehe

      Usuń