Stary, poczciwy Sinterklaas :) |
Dziś w Polsce św. Mikołaj przylatuje
na saniach i rozdaje prezenty :) Jak tu go nie kochać! W Holandii
był już wczoraj – i to w trochę innej postaci. Jakiej? Postaram
się Wam nakreślić jego profil psychologiczny :P
Po pierwsze, nazywa się Sinterklaas, i
co najbardziej rzuca się w oczy – nie ma sań ani reniferów. Nie
ma więc czerwononosego Rudolfa, nie słuchać dzwonków sań. Ale to
nie znaczy, że nie jest fajnie. Sinterklaas przypływa do Holandii
na bardzo ładnym statku parowym. Łączy się to z niesamowitą
paradą. Przybycie Mikołaja jest co roku relacjonowane przez
holenderską telewizję i oglądane przez mnóstwo ludzi. W tym roku
przypłynął już 17 listopada. Od tego czasu odwiedza poszczególne
miasta Holandii. W Tilburgu był już następnego dnia po przybiciu
do brzegów Niderlandów :)
Pomocnicy Sinterklaasa - strach się bać takiej ekipy |
Co jest dla mnie najciekawsze –
pomocnicy Sinterklaasa. Są naprawdę dziwni. To umalowani na czarno
ludzie w śmiesznych strojach. Na miejscu holenderskich dzieci bałbym
się tych ludzików. Chodzą po ulicach, robią sobie jaja z ludzi,
ale jak przyjdzie co do czego to rekompensują swoje złośliwe
zachowanie wkładaniem prezentów do bucików. Przynajmniej tyle :)
Dlaczego pomocnicy Mikołaja mają
takie czarne twarze? Zawsze myślałem, że to od sadzy, którą
brudzą się wchodząc do domów przez komin. Ale to nie do końca
tak jest – przeczytałem ostatnio o zupełnie innym wyjaśnieniu.
Czarne Piotrusie (tak nazywają się te ludki) są czarne dlatego, że
były to kiedyś złe demony albo inne wcielenie szatana – stąd są
czarne – osmolone od ognia piekielnego czy coś w tym stylu. Jednak
ich zła natura została ujarzmiona przez sympatycznego starca w
czerwonym kubraku. Jedyne co zostało z ich poprzedniego stylu życia
to hobby – robienie psikusów. Ale poza tym są bardzo miłe, i
większość dzieci się ich nie boi. Ja i tak wolę wersję z
wchodzeniem do komina i brudzenie się sadzą, wydaje się bardziej
optymistyczna.
Prezenty są rozdawane przez
Sinterklaasa już 5 grudnia. Następnego dnia ten Pan się ulatnia i
wraca do ciut cieplejszej Hiszpanii, w której podobno mieszka. Facet
ma się nieźle, bo pracuje tylko jeden dzień w roku, a resztę
czasu spędza w pięknej i słonecznej Hiszpanii. Ciekawe czy chodzi
na mecze Barcy. A może woli Real? Pewne jest to, że jest już w
cieplejszym klimacie, trochę mu zazdroszczę :)
Holenderski Sinterklaas zamienił sanie na statek parowy.. |
Święto Sinterklaasa jest obchodzone
bardzo hucznie, na prezenty dla dzieci „Mikołaj” wydaje całkiem
sporo pieniędzy. Od momentu jego przybicia do brzegów Holandii
wszystkie sklepy dają znać o tym, że rozpoczął się sezon na
upominki. Ulice są pełne reklam, w telewizji też wszystko wskazuje
na obecność słynnego pana w czerwieni. Nic nowego, szał tak jak w
Polsce przed gwiazdką :)
Jeszcze jeden zwyczaj typowo
mikołajowo-holenderski. W dniu Sinterklaasa rzuca się różnymi
słodyczami na podłogę w domu. Dzieci później szybciutko je
zbierają. Przypomina mi to trochę polskie wesele, gdzie parę młodą
obrzuca się monetami i wszystkie dzieciaki rzucają się na kolana,
aby jak najszybciej pozbierać te wszystkie grosiki...:) Gdyby to
chociaż były pięciozłotówki..
Są też typowo mikołajkowe wypieki. W
tym czasie jada się przede wszystkim pyszne pierniczki, które
nazywają się Pepernoten oraz Kruidnoten. Mają aromat anyżowy lub
korzenny, są całkiem smaczne. Jeśli macie okazję spróbować to
polecam, bo raczej trudno będzie je kupić poza sezonem.
Holenderskie słodycze są ogólnie całkiem dobre, a jedzenie tych
mikołajowych zainspirowało mnie do kolejnego wpisu o holenderskim
jedzeniu, ale tym razem coś na deser, czyli wszelkie ciasta i inne
wypieki coming soon :)
W tym roku mam okazję cieszyć się z
mikołajowych prezentów przez 2 dni. Żyję w Holandii więc prezent
od Sinterklaasa już mam – byłem przecież grzeczny! A dziś
spodziewam się paczki z Polski – przecież stary polski Mikołaj
nie może zapomnieć o SeBie :)
Co chcielibyście dostać w prezencie
od Sinterklaasa? Zastanawiam się jaki był najciekawszy i najlepszy
prezent jaki kiedykolwiek dostaliście... :)
Według innej legendy Zwarte Piet był etiopskim chłopcem o imieniu Petrus, którego Sinterklaas kupił na targu niewolników w Mirze, i któremu podarował wolność, zaś chłopiec z wdzięczności pozostał u boku swojego wybawcy. Z biegiem czasu jego imię zostało uproszczone do Piet.
OdpowiedzUsuńW miarę jak upowszechniła się w Niderlandach wiara o pochodzeniu Sinterklaasa z Hiszpanii, coraz częściej utożsamiano Zwarte Pieta z mauretańskim, nieporadnym młodzieńcem mówiącym na migi. Taki wizerunek Zwarte Pieta był popularny aż do połowy XX wieku.
Coraz powszechniejsza emigracja Afrykańczyków do Europy oraz rozwój wzajemnych kontaktów przyczyniły się do zmiany wizerunku. Zwarte Piet stał się respektowanym asystentem Sinterklaasa, praktycznie pozbawionym elementów łączących tę baśniową postać z niewolnictwem i przeszłością kolonialną Holandii. To z wikipedii. Sądząc po stroju zwarte pita i jego czarnej fizjonomi ze złotymi kolczykami charakteryzujących plemiona czarnego lądu - bardziej skłaniam się do przekonania, że zwarte piet był zdobyczą kolonializmu, być może przywieziony przez jakiegoś biskupa lub misjonarza,ubrany w ówczesny "cywilizowany strój", żeby przedstawić go na dworze kólewskim i ludności jako dowód imperializmu i zdobyczy Holandii. No i zadomowił się. Może dlatego nie spotyka się go w innych krajach :)
To też jest ciekawa teoria :) I bardziej racjonalna niż demony, które zostały ujarzmione przez Sinterklaasa hehe
Usuń