Ostatnio usiadłem z moim kolegą Piotrkiem przy herbatce oraz meczu piłki nożnej i wspólnie zastanawialiśmy się nad różnicami między Polską a Holandią, które były dla nas najbardziej odczuwalne zaraz po przyjeździe do pracy. Oto co ustaliliśmy :)
Pierwsza różnica (1:0 dla Holandii)
Pobieranie kaucji od plastikowych
butelek z wodą mineralną. To była kwesta centów, ale kilka już
daje 1 euro. Oddawanie przeważnie polega na wsunięciu butelek do
specjalnych maszyn w marketach. One sprawdzają co to za rodzaj,
wielkość. Następnie wydają kwitek wyglądający jak paragon,
który upoważnia do dostania rabatu przy kasie na kwotę zwróconej
kaucji. Opłaca się więc nie wyrzucać pustych butelek do kosza na
śmieci – po pierwsze dbamy o środowisko – recykling jest dobry,
a po drugie – płacimy mniej za zakupy :)
W Polsce trudno jest zwrócić szklane
butelki (nie mając paragonu nic nie zdziałam), a co dopiero
plastikowe.
Druga różnica (Holandia 1:1 Polska –
jest remis)
Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do
tradycyjnego chleba, takiego jak w Polsce – z grubą skórką,
pysznego, prosto z pieca... tak, za tym właśnie tęsknię! Za takim
zwykłym, który możemy kupić w piekarni na rogu. Niestety w
Holandii będziecie musieli jakoś sobie bez niego poradzić.
Ewentualnie rozwiązaniem jest Polski sklep, gdzie chleb przywożony
jest prosto z naszego kraju. Nie jest już niestety cieplutki, jak
ten, który sprzedawała pani Henia niedaleko mieszkania mojej mamy
(pozdrawiam panią Henię gorąco!)W Holenderskich sklepach do wyboru
mamy tylko pieczywo tostowe. A jego odmian jest mnóstwo, jednak smak
nie oszałamia. Większość bochenków jest kwadratowa, już
pokrojona – bo takiego pieczywa nie dałoby się ręcznie pokroić
– musi to robić chyba jakaś specjalna maszyna. Holenderski chleb
jest baaardzo miękki, przez co trudno go posmarować jakimś gęstym
mazidłem – na przykład pasztetową z Polski :) Bardzo łatwo się
rozrywa i ma posmak lekko watowaty. Takie pieczywo nie robi się w
ogóle czerstwe – nawet jak zostawimy je poza opakowaniem. Czy to
za sprawą konserwantów? Nie wiem, ale zapewne jest ich tam mnóstwo.
Trzecia różnica (Holandia 2:1 Polska
– bo mają jednak tych ścieżek więcej...znacznie!)
Jak wiadomo w Holandii jest bardzo dużo
ścieżek rowerowych, w dużych miastach są właściwie wzdłuż
każdej ulicy. Nieco inaczej jest w mniej zabudowanych terenach czy
mniejszych miejscowościach gdzie poza ulicą i ścieżką rowerową
nie ma już miejsca dla chodnika, no bo kto by chodził pieszo na
dłuższych trasach skoro przecież można jechać rowerem.
Czwarta różnica (Holandia 3:1 Polska)
Holendrzy są jednym z najlepiej
wyedukowanych narodów pod względem znajomości języków obcych i
to widać, a raczej słychać :). Do kogokolwiek by się nie
podeszło, bez względu na wiek to można się dogadać po angielsku
- przynajmniej na komunikatywnym poziomie. Nawet z starszymi osobami
w wieku ok. 70 lat można sobie uciąć pogawędkę „in English”.
Pracownicy z fabryk czy magazynów mówią po angielsku, a z pewności
znają też podstawy innego języka. A dla porównania, ile jest
osób w Polsce z wyższym wykształceniem, które ledwo znają jeden
jeden obcy język?
Wynik meczu niestety jest jaki jest,
ale być może zrobimy dogrywkę, i kto wie czy wtedy Holandia wygra
stracie, gdy w ruch pójdą: nasza polska kuchnia, piękne dziewczyny
(choć Holenderki też niczego sobie :)... Zobaczymy!
Pozdrowienia dla Piotra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz