czwartek, 15 listopada 2012

O piwie holenderskim słów kilka...

 „Piwo jest dowodem na to, że Bóg nas kocha i chce, byśmy byli szczęśliwi.”
Benjamin Franklin


Ostatnio dużo pisałem o konkretach związanych z pracą, to może teraz przyszedł czas na lekkie rozluźnienie atmosfery. A moim zdaniem, (i chyba nie tylko moim ;) jednym z takich odprężających tematów jest piwko. Więc dziś napiszę Wam co nieco o holenderskim złocistym napoju i o tym w jakich warunkach się go spożywa :)

Zakładam, że nie jesteście zupełnymi laikami w tym temacie, bo każdy na 100% kiedyś próbował holenderskiego piwa. No bo kto nie piłby Heinekena – to chyba jedno z najpopularniejszych browarów na świecie. Jeśli miałbym jednak poznawać Holandię od strony piwnej, skoncentrowałbym się nie na popularnych napojach, takich jak wspomniany wcześniej „Heniek”, czy dobrze znane Grolsch i Amstel, ale na małych lokalnych browarach. Będąc za granicą zawsze staram się degustować coś czego nie miałem okazji spróbować w Polsce. To chyba rozsądne, nie? ;)

Choć znałem także kiedyś gościa, który sobie z Polski piwo przywoził. Ale po co wieźć drzewo do lasu?

Znam wiele osób, które unikają picia tych najpopularniejszych piw, ze względu na ich masową produkcję, która powoduje, że wyjątkowy smak złotego trunku zanika, czyniąc go wręcz pospolitym, nie wyróżniającym się z tłumu. O, już zaczynam mówić jak zawodowy degustator, wczułem się w rolę, haha! Dlatego zachęcam do degustacji (a nie żłopania :) piw mało znanych, często niedocenianych.

Na początek nasuwa mi się pewna bardzo istotna kwestia odnośnie picia piwa w NL:
Co może Was zdziwić kiedy zamawiacie piwo w holenderskim pubie (i na pewno zdziwi): rozmiar szklanki.

Jeśli przyzwyczailiście się do solidnych kufli z uchem i półlitrowych porcji, możecie się trochę zawieść. Holendrzy piją piwko w mniejszych szklaneczkach. Dlatego Polacy zamawiają czasem kilka kolejek naraz... Ja osobiście nie uważam małej pojemności szklanki za wadę. Dlaczego? Mniejsza porcja piwa umożliwia nam pić browarek świeży, dobrze gazowany. Zamawiając jeszcze kiedyś w Polsce piwo półlitrowe lub nawet litrowe :) - szczególnie latem - pod koniec picia stawało się ono już trochę niesmaczne – ciepłe, odgazowane (a zdarzało się, że i mucha zdążyła wziąć se łyka...). W Holandii tego problemu nie ma – chyba, że ktoś pije szklaneczkę piwa w godzinę. 


Po czym poznać prawdziwy holenderski pub? Moje obserwacje są następujące:
  1. Nie serwują tam wyłącznie Heinekena, ale też lokalne, mniej znane piwa.
  2. Ściany są przeważnie żółte bądź szare (pozostałości po dymie papierosowym)
  3. Klientela składa się głównie z Holendrów (ale nie martwcie się wkroczyć na ich teren – są przyjaźnie nastawieni)

Warto odwiedzić takie miejsce, chociażby raz, dla zaspokojenia ciekawości, lub w celach integracji z tubylcami. Może się zdarzyć, że sącząc złoty napój podzielą się jakaś radą albo małym sekretem.. Ja raz dowiedziałem się gdzie można zjeść najlepsze frytki w Tilburgu, i owszem, gość w pubie miał rację – niebo w gębie! Może też Wam kiedyś o tym miejscu powiem..

Jakie piwa warto spróbować? 
Degustator SeBA radzi.. :)
Jopen – jest wytwarzane w Haarlemie. Moim zdaniem bardzo smaczne. Można je spotkać w wielu pubach, jest bardzo popularne.
Brand – w różnych rodzajach: od jasnych po ale i ciemne piwa. Jeśli ktoś z Was gustuje w mocnym, wyrazistym smaku, niech w ciemno spróbuje tego ciemnego.. :)
Gulpener – wytwarzane ze składników pochodzących od holenderskich farmerów, jest więc modne, bo eko :) A do tego całkiem smaczne.

Przyznam się, że jeszcze długa droga przede mną jeśli chodzi o degustowanie produktów holenderskich browarów. Może jest jakieś piwo, które Wy chcielibyście polecić? Chętnie powymieniam opinie z innymi koneserami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz