„Piwo jest dowodem na to, że Bóg
nas kocha i chce, byśmy byli szczęśliwi.”
Benjamin Franklin
Ostatnio dużo pisałem o konkretach
związanych z pracą, to może teraz przyszedł czas na lekkie
rozluźnienie atmosfery. A moim zdaniem, (i chyba nie tylko moim ;)
jednym z takich odprężających tematów jest piwko. Więc dziś
napiszę Wam co nieco o holenderskim złocistym napoju i o tym w
jakich warunkach się go spożywa :)
Zakładam, że nie jesteście zupełnymi laikami w tym temacie, bo
każdy na 100% kiedyś próbował holenderskiego piwa. No bo kto nie
piłby Heinekena – to chyba jedno z najpopularniejszych browarów
na świecie. Jeśli miałbym jednak poznawać Holandię od strony
piwnej, skoncentrowałbym się nie na popularnych napojach, takich
jak wspomniany wcześniej „Heniek”, czy dobrze znane Grolsch i
Amstel, ale na małych lokalnych browarach. Będąc za granicą
zawsze staram się degustować coś czego nie miałem okazji
spróbować w Polsce. To chyba rozsądne, nie? ;)
Znam wiele osób, które unikają picia
tych najpopularniejszych piw, ze względu na ich masową produkcję,
która powoduje, że wyjątkowy smak złotego trunku zanika, czyniąc
go wręcz pospolitym, nie wyróżniającym się z tłumu. O, już
zaczynam mówić jak zawodowy degustator, wczułem się w rolę,
haha! Dlatego zachęcam do degustacji (a nie żłopania :) piw mało
znanych, często niedocenianych.
Na początek nasuwa mi się pewna
bardzo istotna kwestia odnośnie picia piwa w NL:
Co może Was zdziwić kiedy zamawiacie
piwo w holenderskim pubie (i na pewno zdziwi): rozmiar szklanki.
Jeśli przyzwyczailiście się do
solidnych kufli z uchem i półlitrowych porcji, możecie się trochę
zawieść. Holendrzy piją piwko w mniejszych szklaneczkach. Dlatego
Polacy zamawiają czasem kilka kolejek naraz... Ja osobiście nie
uważam małej pojemności szklanki za wadę. Dlaczego? Mniejsza
porcja piwa umożliwia nam pić browarek świeży, dobrze gazowany.
Zamawiając jeszcze kiedyś w Polsce piwo półlitrowe lub nawet
litrowe :) - szczególnie latem - pod koniec picia stawało się ono
już trochę niesmaczne – ciepłe, odgazowane (a zdarzało się, że
i mucha zdążyła wziąć se łyka...). W Holandii tego problemu nie
ma – chyba, że ktoś pije szklaneczkę piwa w godzinę.
Po czym poznać prawdziwy holenderski
pub? Moje obserwacje są następujące:
- Nie serwują tam wyłącznie Heinekena, ale też lokalne, mniej znane piwa.
- Ściany są przeważnie żółte bądź szare (pozostałości po dymie papierosowym)
- Klientela składa się głównie z Holendrów (ale nie martwcie się wkroczyć na ich teren – są przyjaźnie nastawieni)
Warto odwiedzić takie miejsce, chociażby raz, dla zaspokojenia
ciekawości, lub w celach integracji z tubylcami. Może się zdarzyć,
że sącząc złoty napój podzielą się jakaś radą albo małym
sekretem.. Ja raz dowiedziałem się gdzie można zjeść najlepsze
frytki w Tilburgu, i owszem, gość w pubie miał rację – niebo w
gębie! Może też Wam kiedyś o tym miejscu powiem..
Jakie piwa warto spróbować?
Degustator SeBA radzi.. :)
Jopen – jest wytwarzane w Haarlemie.
Moim zdaniem bardzo smaczne. Można je spotkać w wielu pubach, jest
bardzo popularne.
Brand – w różnych rodzajach: od
jasnych po ale i ciemne piwa. Jeśli ktoś z Was gustuje w mocnym,
wyrazistym smaku, niech w ciemno spróbuje tego ciemnego.. :)
Gulpener – wytwarzane ze składników
pochodzących od holenderskich farmerów, jest więc modne, bo eko :)
A do tego całkiem smaczne.
Przyznam się, że jeszcze długa droga
przede mną jeśli chodzi o degustowanie produktów holenderskich
browarów. Może jest jakieś piwo, które Wy chcielibyście polecić?
Chętnie powymieniam opinie z innymi koneserami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz